piątek, 12 maja 2017

Mój przyjaciel Volt


Amelia Traczyk, klasa IV b
  
Mój przyjaciel Volt
2018 r.

Spis treści
          ZAPOZNANIE             WYJAZD NAD JEZIORO                
               ZGUBIŁAM SIĘ                          SZCZĘŚLIWY POWRÓT





Volt to mój pies. Za chwilę skończy 2 lata. Jest rasy Wyżeł Węgierski i mimo dużych rozmiarów jest słodki jak pączuś z nadzieniem różanym. Psiaki te zostały wyhodowane, aby na polowaniach aportować ustrzelone ptactwo, tropić po śladzie lub wystawiać (pokazywać gdzie zwierzyna się chowa). Jednak mój psiak nie zajmuje się polowaniem ( nie licząc much i motyli, które wystawia i próbuje zjeść). Volt pracuje z moją mamą, która trenuje psy i jest behawiorystą (psim psychologiem).
Oprócz Volta mamy jeszcze jednego psa Fafika lub Bubu rasy Cavalier King Charles Spaniel, ma już 11 lat i wychowujemy się razem od czasu, kiedy byłam ośmiomiesięcznym niemowlakiem. Zawsze traktowałam go bardziej jak brata niż psa.
Mam też młodszą siostrę. Ma 6 lat, chodzi do przedszkola i uwielbia koty. Pewnie dlatego, gdyż gdy miała 2 latka przybłąkał się do nas mały kociak i
przymilał się właśnie do niej. Zamieszkał u nas i dostał imię Wojtek. Faktycznie jest kotem wyjątkowym, ani razu jeszcze nikogo nie podrapał nie ma też typowego wrednego kociego charakteru.
Ostatnią osobą, nie mniej ważną, jest mój tata. Jest super kreatywnym rodzicem, kiedy ma czas. Ma niestety go niewiele, gdyż jest bardzo zapracowany. Prowadzi firmę i większą część dnia jest poza domem.
Mieszkamy wszyscy w domku z ogrodem otoczeni lasem i rzeką.  



WYJAZD NAD JEZIORO

Bardzo lubię te dni, kiedy jest wolne i tata nie pracuje. Wtedy przeważnie uwielbiamy spędzać czas aktywnie na świeżym powietrzu. Tak też było tym razem. Była sobota rano, za oknem słoneczko już w pełni świeciło i ogrzewało swoimi promieniami świat. Były wakacje i lato w pełni, moja ulubiona pora roku.
Podczas śniadania tata zaproponował wyjazd nad jezioro. Wszyscy ochoczo powiedzieliśmy „TAK!!!” Bardzo się ucieszyłam i po śniadaniu zaczęłam pakowanie. Młodsza siostra jak nakręcona zaczęła do przedszkolnego plecaczka pakować wszystko, co wpadło jej w rączki. Nasze psy, jakby wyczuwały, że czeka ich podróż stały koło drzwi i wesoło merdały ogonami. Tylko kot Wojtek smacznie sobie spał u młodszej na łóżku i od czasu do czasu zerkał na to co się wyrabiało. Po czym znowu zapadał w sen.



Jazda samochodem strasznie się dłużyła. Jechaliśmy w Bory Tucholskie. Jest to miejscowość malowniczo położona między lasami i jeziorami. W końcu dotarliśmy na miejsce. Rozłożyliśmy koce i kosze piknikowe z przekąskami. Psy radośnie węszyły w trawie i co jakiś czas wchodziły do jeziora ugasić pragnienie. Młodsza nad brzegiem budowała z tatą zamek z piasku dla swoich figurek pet shop. Mama czytała książkę i co chwilkę spoglądała, co robimy lub dyscyplinowała psy. Postanowiłam pomóc tacie i siostrze w budowaniu zamku. Potem jedliśmy pysznego i soczystego arbuza. Następnie wszyscy rozegraliśmy mecz piłki nożnej. Tata jednak jest tak dobry, że ciężko go okiwać lub zabrać piłkę. Po zakończonej rozgrywce poszliśmy na koc, aby odpocząć.   W tym momencie, zobaczyłam Volta, który czaił się na motylka siedzącego na kwiatku. Podeszłam bliżej i wtedy motylek odleciał. Jednak już namierzyliśmy następnego i jeszcze jednego. I tak razem bawiliśmy się w wystawianie motylków.


Zabawa pochłonęła nas na całego. Nie zauważyłam, kiedy oddaliłam się od rodziców na tyle, że nie wiedziałam gdzie jestem.

 

ZGUBIŁAM SIĘ !!!

            Dotarło do mnie, że się zgubiłam. Całe szczęście Volt był ze mną. Popatrzyłam na niego, a on na mnie. Wyraz jego pyska odczytywałam jednoznacznie: „mamy kłopoty”. Nagle ogarnął mnie lęk. Co mam teraz robić? Skąd przyszłam? Psiak wyczuwając mój strach, przylgnął do mnie blisko, pewnie żeby dodać mi otuchy. Staliśmy tak razem, a ja czułam, że zaraz wybuchnę płaczem. Postanowiłam, że nie dam się strachowi. Zaczęłam się zastanawiać, co mogę zrobić. Pierwsze co przyszło mi do głowy to, że powinnam głośno krzyczeć. Jeśli nie jestem daleko to powinni mnie usłyszeć i odnaleźć. Krzyczałam ile sił w płucach, a Volt wtórował mi szczekaniem. Jednak na nic to się zdało. Następnie o czym pomyślałam, było określenie swojego położenia. Z lekcji przyrody zapamiętałam, że należy wyznaczyć północ. W tym celu poszukałam drzewa porośniętego mchem. 
Od strony północnej powinno być go najwięcej. Wyznaczyłam kierunki, ale w sumie niewiele mi to dało, bo nie wiedziałam, w którą stronę się kierować. Wszystkie ścieżki były takie same i niczym szczególnym się nie różniły. Spojrzałam na słońce, które zaczynało chylić się ku zachodowi, wtedy powiedziałam do Volta, kierując swój wzrok ku niemu: „ boję się bardzo i nie chcę spędzić nocy w lesie”.
 Usiadłam pod drzewem i rozpłakałam się. Taszek (tak pieszczotliwie nazywaliśmy Volta) podszedł do mnie i zaczął lizać po twarzy, ocierając łzy. Przytuliłam się do niego mocno. Wiedziałam, że z nim jestem bezpieczna oraz, że mnie nie opuści. Wyżły wychowujące się z dziećmi stają się wobec nich wyjątkowo opiekuńcze, a sprowokowane, staną w ich obronie, jeśli sytuacja będzie tego wymagała.  Poczułam się trochę lepiej i uspokoiłam się. Mój pies położył się obok mnie, a jego łepek spoczął na moich kolanach. Zaczęłam go głaskać, to zawsze było dla mnie kojące zajęcie.



Nagle doznałam olśnienia. Przecież Taszko umie tropić!!! Mama z nim szkoliła się poszukiwać zaginionych ludzi w lesie. Skoro jesteśmy razem, to jest też mój zapach na ścieżce, którą tu przyszłam. Wstałam więc i zdjęłam buta. Dałam go Voltowi do obwąchania a najbardziej podeszwę. Spojrzałam na niego i powiedziałam: „SZUKAJ VOLT!!!”. 


Od razu przełączył się na tryb pracy (tak mama zawsze mówi). Przyłożył zimny i mokry nos do ziemi i zaczął węszyć. Obserwowałam go, jak kluczy w różne strony. Co chwilę odrywał nos od podłoża i sprawdzał czy jestem.
W pewnym momencie zatrzymał się i sztywno stał, wpatrując się w jeden punkt. Była nią ścieżka. Już wiedziałam, że znalazł mój zapach na tej ścieżce. Odwrócił się i spojrzał z błyskiem w oczach, jakby dawał znak, że mam iść za nim. Nie pozostało mi nic innego jak to zrobić. Podążałam za moim psem w zupełnej ciszy, dwa metry za nim, nie chciałam mu przeszkadzać. W tym jego węszeniu i skupieniu było coś nowego dla mnie. Na co dzień Volt jest postrzelonym i pełnym młodzieńczego zapału psem, którego tylko mama ogarnia. Przed sobą miałam nagle jakby innego psa . Opanowany, skupiony i zdeterminowany w dotarciu do celu. Do odnalezienia naszej rodziny.


SZCZĘŚLIWY POWRÓT

Nie wiem jak długo szłam za Voltem. Byłam wpatrzona w mojego psa, aż nagle On zatrzymał się. Najwyraźniej z daleka coś zauważył. Podeszłam do niego i odetchnęłam z ulgą. Z oddali zobaczyłam mamę, siostrę i Bubu. Nie było jednak taty?! Przytuliłam się do mojego psa, ucałowałam go i szepnęłam na ucho: „dziękuje Taszko, że mnie uratowałeś i odprowadziłeś do rodziców”. „No dalej przyjacielu, już dobrze, nie musisz już mnie pilnować”. Po tych słowach obydwoje zaczęliśmy biec ile sił w nogach do naszej rodziny.
Wpadłam mamie w ramiona, przytuliłam siostrę i Fafika. Okazało się, że tata nadal mnie szuka, a mama miała czekać na wypadek, gdybym sama się odnalazła. Powiedziała też, że wierzyła w to mocno, bo był ze mną najlepszy tropiciel pod słońcem. Gdy tata wrócił, opowiedziałam ze szczegółami swoją przygodę. Jak dzięki obecności Volta czułam się bezpiecznie. Jak mnie pocieszał i odnalazł drogę powrotną.
Całą drogę do domu w aucie przespałam. Na miejscu poczułam wielką ulgę wchodząc do swojego pokoju. Tej nocy i przez kilka następnych Volt spał ze mną, czego nigdy nie robił. Mama stwierdziła, że nadal emocjonalnie to przeżywam i czuję niepokój, więc musi mnie strzec.
Zrozumiałam wtedy moją mamę i jej wielką miłość, a zarazem pasję do psów. Przede wszystkim jednak spojrzałam na moje psy z innej perspektywy. Jako empatyczne i pełne bezwarunkowej miłości, które zrobią wszystko, aby nas uszczęśliwić.
Od tej pory Taszko to mój przyjaciel i obrońca. Powiernik sekretów i najlepszy towarzysz zabaw.  



4 komentarze:

  1. Kiedy posiadamy kota to naprawdę dość istotne jest to, aby go dobrze wychować. Mi spodobał się wpis o kociakach w https://praca24.ovh/najbardziej-znane-koty-w-calej-europie-poznaj-krotkowlose/ i moim zdaniem jest tak, że na pewno wielu z nas również tak uważa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. W moim mniemaniu koty są bardzo ciekawymi pupilami i na pewno warto jest je posiadać u siebie w domu. Również fajnie napisano o nich w https://www.sucha24.pl/wydarzenia/powiat/item/15878 i ja myślę,iż takie kociaki są po prostu słodkie. W takiej sytuacji ja także myślę o tym aby wziąć jeszcze kolejnego kociaka do siebie do domu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń