Prace konkursowe w konkursie "Wspomnienie o mojej szkole"
Uczniowie pytali absolwentów o ich wspomnienia ze szkolnej ławy w Szkole Podstawowej nr 36 w Bydgoszczy.
Z pamięci na kartkę…
Z
Lucyną Weroniczak,
uczennicą i
nauczycielką Szkoły Podstawowej nr 36 rozmawiał i wspomnienia spisał
Tomasz Stegliński, uczeń klasy Vb.
Naukę
w Szkole Podstawowej nr 36 rozpoczęłam w drugiej klasie, w 1967 roku, po
przeprowadzce do nowego domu. Moją wychowawczynią i cudowną nauczycielką była
pani Dziuba. Uczyła nas pisać i czytać. Program był eksperymentalny (już wtedy
były eksperymenty pedagogiczne😊), dużo było testów
i ciekawych lekcji. Wtedy pokochałam książki, z którymi nie rozstaję się do
dziś. Moje wielkie, dziecięce przyjaźnie wtedy się rozpoczęły. Nasza paczka
przetrwała do końca szkoły, czyli do ósmej klasy, a z częścią przyjaciół
chodziłam do szkoły średniej i studiowałam. Spotykamy się do dziś.
Bardzo mile wspominam
głównie to, co robiliśmy poza lekcjami, ale często związane było ze szkołą.
W szkole działało
harcerstwo i spotykaliśmy się na zbiórkach, organizowaliśmy wycieczki, biwaki,
obozy. Wyglądało to trochę inaczej niż teraz. Na przykład na obóz zawozono nas
dużym samochodem ciężarowym. W środku, oprócz nas były wielkie wojskowe
namioty. Wszystko to wyrzucano na środek placu i jeśli udało nam się rozłożyć
namiot, to spaliśmy pod namiotem, jeśli nie, to gościliśmy u innego zastępu.
Mieliśmy do dyspozycji młotki, piły i gwoździe i z nich robiliśmy prycze,
półki, stoły i ławki w namiocie. Było dużo śmiechu, bo dopiero uczyliśmy się jak
sobie radzić, ale też było kilka opuchniętych palców po spotkaniu z młotkiem.
Nie muszę dodawać, że sami też gotowaliśmy, to lubiłam najbardziej. Myliśmy się
w rzece, a raz w tygodniu w ciepłej wodzie w namiocie sanitarnym. Budowaliśmy
wartownię i ogrodzenia, było super. Mnie najbardziej podobało się gotowanie i szukanie w lesie wszystkiego, co nadawało
się do jedzenia (to było w ramach zdobywania sprawności). Tam poznałam grzyby
jadalne, jagody, borówki, żurawinę. Odkryłam rokitnik i śliwę tarninę. Znam też nazwy wielu ziół i
drzew. Cudowne były ogniska, podchody i szukanie skarbów.
Przyrzeczenie harcerskie 1984 rok
Drugim ważnym zajęciem był śpiew.
Chodziłam na chór i zespół. W tym czasie wiele razy występowaliśmy w szkole, w
innych szkołach, a nawet w filharmonii. Lubię śpiewać do dziś.
Pamiętam też wielu
wspaniałych nauczycieli, którzy nie tylko uczyli przedmiotów, ale też byli dla
nas wsparciem i motywacją. Polonistka, pani Sieradzka, biolog, pani Gaca, chemik
pani Czajka i wspaniały fizyk pan Wachowski, którego lekcje pamiętam do dziś.
Jedna z pań, która mnie wtedy uczyła, była moją serdeczną przyjaciółką, gdy
zaczęłam zaraz po studiach uczyć w szkole. Pani Maria Synakiewicz uczyła mnie języka
rosyjskiego i była bardz wymagającym nauczycielem.
Pasowanie pierwszaków na ucznia, rok 1987 r. Na zdjęciu pani wicedyrektor
Maria Synakiewicz
Innym razem z trzecią klasą
poszliśmy do cyrku. Po spektaklu zajrzeliśmy za scenę. Tam bardzo mile nas
przyjęto, pokazano nam zwierzęta, różne przebrania i rekwizyty. Było tak miło,
że na zakończenie spotkania dostaliśmy zaproszenie do loży gości na uroczysty
występ dla ważnych mieszkańców miasta. Było fantastycznie.
Bardzo mile pamiętam karnawałowe
bale przebierańców. Dzieciaki miały fantastyczne pomysły.
W tym czasie prowadziłam też
drużynę zuchów, harcerską i byłam komendantem szczepu. Podczas organizowanych
wycieczek, biwaków i obozów mieliśmy wiele przygód. Z dużym sentymentem
wspominam te czasy. Zakończyłam pracę w 1987 roku, ale zawsze z sentymentem
wspominam tamte czasy.
Tomasz Stegliński, klasa Vb
Wywiad z absolwentką Szkoły Podstawowej
nr 36 im. Wincentego Wiernikowskiego w Bydgoszczy w latach 1988-1996
Małgorzatą Podolską.
Wywiad przeprowadziła Alicja
Kozińska z klasy 6b
Alicja Kozińska- W
tym roku przypada uroczystość 60-lecia naszej
szkoły. Z tej okazji przygotowuję reportaż pod tytułem „Wspomnienia ze
szkolnych lat.” Czy mogłabym zadać kilka pytań na temat, co pani pamięta z
okresu, gdy była uczennicą SP 36?
Małgorzata
Podolska - Bardzo chętnie podzielę się z tobą swoimi wspomnieniami ze szkolnych
lat.
A.K- Czy w czasie,
gdy Pani była uczennicą, dzieci nosiły w szkole mundurki,?
M.P-
Oczywiście. Mieliśmy dwa rodzaje mundurków. Jedne codzienne, w których
przychodziliśmy do szkoły i te odświętne. Codzienne mundurki tzw. fartuszki, były
granatowe z kieszeniami i białym kołnierzykiem, notorycznie ubrudzone od kleju
szkolnego. A mundurki galowe z falbankami były uszyte z bardziej szlachetnego
materiału. Każdy uczeń musiał mieć na mundurku przypiętą lub przyszytą tarczę z numerem szkoły.
Jeśli uczeń o tym zapomniał, dostawał uwagę do dzienniczka. Trzeba było się
pilnować.
A.K- Czy pamięta Pani
jakiś dzień w roku, który odróżniał się od innych dni czymś szczególnym?
M.P-
Dużo było takich dni. Najbardziej pamiętam jeden dzień, gdy byłam w klasie 5.
Środa w środku zimy. Na dworze panowała straszna ślizgaliwca. Bardzo mało uczniów
dotarło do szkoły. Mnie udało się być dzięki
mojemu tacie, który był mistrzem kierownicy i nie straszne mu były żadne
kiepskie warunki pogodowe. W klasie tego dnia były ze mną tylko trzy osoby. Moją
pierwszą lekcją miał być język polski z panem Trzeciakowskim. Dotarł on dopiero
pod koniec lekcji i oznajmił, że w tym dniu zajęcia się nie odbędą. Bardzo nas
to ucieszyło. Lekcje były odwołane przez kolejne kilka dni, aż do poprawy
pogody.
A.K- Dzisiejsze
zimy są łagodniejsze i nie dochodzi do takich sytuacji. Wspominała Pani
wcześniej, że było dużo takich dni, które się odróżniały od innych. Czy były np.
jakieś dyskoteki lub coś w tym stylu?
M.P-
Tak, odbywały się dyskoteki, bale przebierańców w strojach zrobionych
własnoręcznie przez naszych rodziców lub babcie. Nie tak jak dziś, kupione w
sklepie. Miały także miejsce takie
wydarzenia, jak na przykład wybory miss i mistera na sali gimnastycznej,
organizowane przez wuefistkę, panią Bandurską. A w pierwszy Dzień Wiosny i
Dzień Dziecka były organizowane zawody sportowe, w których wszyscy chętnie uczestniczyli.
A.K- A czy z okazji Dnia Matki i Ojca również coś
organizowano?
M.P-
Naturalnie. Nasza wychowawczyni, pani Maria Nazaruk, dbała oto, aby Dzień Matki
i Ojca był szczególny. Poza występami w naszym wykonaniu, były także konkursy i
zabawy dla rodziców.
A.K- Jakie na
przykład?
M.P-
Ubijanie białek z jajka, obieranie jabłka na czas. Wygrywał ten, który obrał
najdłuższą skórkę. Robienie na szydełku,
niesienie jajka na łyżce w buzi. To była świetna zabawa dzieci z rodzicami.
A.K- Czy miały
miejsce jakieś sytuacje na lekcjach, które zapadły pani w pamięci?
M.K-
Tak. Bardzo dobrze pamiętam lekcje muzyki z panią Czapiewską, a w szczególności
tę, kiedy kazała mi zaśpiewać piosenkę. Zaśpiewałam jedną zwrotkę, gdy nagle pani
powiedziała: „Dobrze, dobrze. Siadaj. 4. Już nie musisz dalej śpiewać.” Nie
wytrzymała tego fałszowania. Na myśl o tym zdarzeniu zawsze uśmiech pojawia mi
się na twarzy.
A.K- Bardzo
dziękuję pani za poświęcony czas i za podzielenie się swoimi wspomnieniami.
M.P-
Nie ma za co. Miło mi było choć przez chwilę wrócić do tamtych dni.
Alicja Kozińska, klasa VI b
Wspomnienia swojej babci zebrała
Emilia
Januszewska z klasy 3A gimnazjalnej
Szkolne wspomnienie
Poszłam do szkoły pierwszego roku
jej otwarcia, to był rok 1957, a ja miałam siedem lat. Bardzo chciałam iść do
pierwszej klasy, do nowego budynku. Ciągle towarzyszyła mi myśl, że tego
pierwszego dnia szkoły rozpocznę swoją edukację w Szkole Podstawowej nr 36 w Bydgoszczy przy ulicy
Średniej. Bardzo się cieszyłam, że będę mieć nowe koleżanki, bo na podwórku
bawiłam się tylko z moim rodzeństwem i kuzynostwem.
Szkoła była nieotynkowana, wiele
rzeczy musiało być jeszcze w niej wykończonych, ale wszyscy się cieszyli, że
będą mogli uczyć się w nowym budynku. Kiedy weszliśmy do sali, było czuć zapach
farby, a każda ławka była nieskazitelnie czysta – bo jeszcze nieużywana.
Na przedzie mojej sali wisiała duża zielona
tablica przeznaczona do pisania kredą. Nad tablicą wisiało godło PRL –
biały orzeł na czerwonym tle bez korony.
Wszystkie ściany były puste: bez plakatów, gazetek ściennych, alfabetów itp.
Jedyne, co wisiało poza tablicą, to były portrety najważniejszych polityków w
państwie. Każda uczennica musiała mieć granatową sukienkę z białym kołnierzykiem i tarczą szkoły. Chłopcy
też musieli chodzić schludnie ubrani i mieli obowiązkowo tarczę szkoły.
Niestety, na początku nie było jeszcze czynnych ubikacji, więc w razie potrzeby
trzeba było chodzić za szkołę, do drewnianych baraków.
W naszej szkole wejście główne
nie funkcjonowało. Uczniowie oraz pracownicy placówki musieli wychodzić od
strony boiska szkolnego. Kiedyś w szkołach nie obchodziło się świąt
kościelnych, wiec przerwy z okazji Wszystkich Świętych, Bożego Narodzenia czy
Wielkanocy po prostu nie istniały. Jedyna przerwa w ciągu roku szkolnego poza
letnimi wakacjami to dwa tygodnie w okresie między Bożym Narodzeniem a Trzema
Królami. Jednego roku zdarzyło sie, że z powodu dużych mrozów w styczniu szkoła
była przez tydzień nieczynna, było to zaraz po dwutygodniowej przerwie.
Dzisiaj
dzieci podczas przerwy biegają po korytarzach, lecz wtedy wszyscy chodziliśmy po korytarzu w kółeczku
za rączki. Pewnego razu z okazji Dnia Dziecka udaliśmy się na wycieczkę na
górkę między Jachcicami
a Piaskami. Szliśmy na piechotę, w
wysokiej temperaturze, bez żadnego napoju około trzy kilometry. Nie było tego co teraz, że wszyscy
muszą mieć zapewnione jedzenie oraz picie. Każdy bez wyjątku
był strasznie spragniony.
Miałam starszą kuzynkę, Basię, która poszła do
szkoły podstawowej dwa lata wcześniej niż ja.
Odkąd pamiętam, Basia zawsze
chciała być nauczycielką. W każdej wolnej chwili ja i całe moje kuzynostwo musiało się bawić w
szkołę, a Basia nas ciągle uczyła i odpytywała. Mając 5 lat potrafiłam już bardzo
dobrze pisać i czytać.
Emilia Januszewska, klasa 3a gimnazjalna
Chciałbym przedstawić
wspomnienie szkolnych lat widziane oczami mojej cioci, która została
absolwentką naszej szkoły w 1999 roku.
Szkoła podstawowa to
ważny etap w naszym życiu. Wiąże się z nią wiele wspomnień - dla mnie jako
absolwentki Szkoły Podstawowej nr 36 im. Wincentego Wiernikowskiego, wspomnień
bardzo dobrych i wesołych. Każdy wspomina czas szkoły inaczej, ale dla mnie
zapisała się ona jako ważny etap przygotowujący mnie do dorosłego życia.
To miejsce, w którym zawiązały się moje pierwsze przyjaźnie, miejsce, które nauczyło mnie punktualności, obowiązku i sumienności.
Naukę w klasie I rozpoczęłam w 1991 roku. Pierwszym wychowawcą naszej klasy była niezapomniana pani Mariola Konik - osoba wymagająca, ale traktująca wszystkich uczniów równo. Osoba, przed którą większość uczniów czuła respekt, a mimo wszystko darzyliśmy panią Konik sympatią.
Klasa IV to etap szkoły, w którym doszły nowe przedmioty, a wraz z nimi nowe obowiązki. Nauka stała się poważniejsza, a nauczyciele wymagający.
Początkowo naszą klasę prowadziła pani Aleksandra Szczepaniak, ale w związku z przejściem na emeryturę, naszą wychowawczynią została pani Renata Jażewska, która była z nami do klasy VIII. Panią Renatę zapamiętałam jako osobę uśmiechniętą i bardzo zaangażowaną w każdy problem, który dotyczył osób z naszej klasy.
W mojej pamięci zawsze zostaną wspólne wycieczki, klasowe Wigilie, bale, szkolne dyskoteki, dyżury na przerwach czy organizowane przedstawienia dla innych klas i szkół.
To miejsce, w którym zawiązały się moje pierwsze przyjaźnie, miejsce, które nauczyło mnie punktualności, obowiązku i sumienności.
Naukę w klasie I rozpoczęłam w 1991 roku. Pierwszym wychowawcą naszej klasy była niezapomniana pani Mariola Konik - osoba wymagająca, ale traktująca wszystkich uczniów równo. Osoba, przed którą większość uczniów czuła respekt, a mimo wszystko darzyliśmy panią Konik sympatią.
Klasa IV to etap szkoły, w którym doszły nowe przedmioty, a wraz z nimi nowe obowiązki. Nauka stała się poważniejsza, a nauczyciele wymagający.
Początkowo naszą klasę prowadziła pani Aleksandra Szczepaniak, ale w związku z przejściem na emeryturę, naszą wychowawczynią została pani Renata Jażewska, która była z nami do klasy VIII. Panią Renatę zapamiętałam jako osobę uśmiechniętą i bardzo zaangażowaną w każdy problem, który dotyczył osób z naszej klasy.
W mojej pamięci zawsze zostaną wspólne wycieczki, klasowe Wigilie, bale, szkolne dyskoteki, dyżury na przerwach czy organizowane przedstawienia dla innych klas i szkół.
Miło wspominam lekcje historii z panią
Jasińską i lekcje fizyki z panią Nazaruk, która pokazywała nam ciekawe
doświadczenia i z którą spotykaliśmy się po lekcjach, aby dowiedzieć się
różnych ciekawostek o prawach fizyki używanych w codziennym życiu. Lubiłam
lekcje biologii z panią Dampc, ponieważ klasa była pełna kwiatów, pomocy
naukowych, a w klatkach mieszkały małe zwierzątka oraz lekcje techniki na
których przygotowywaliśmy pyszne sałatki. Pamiętam również grupową rywalizację
podczas zajęć wychowania fizycznego z panią Bandurską, a zajęcia na których
biegałyśmy przyczyniły się do moich dalszych treningów i zawodów w szkole
średniej.
Niestety osiem lat szkoły podstawowej minęło bardzo szybko. Ze wzruszeniem wspominam szkolny czas. Miałam doświadczonych nauczycieli i wspaniałych kolegów, z wieloma z nich do dnia dzisiejszego utrzymujemy dobre relacje. Trzy lata z rzędu pełniłam funkcję przewodniczącej klasy i angażowałam się w życie szkoły.
Bal ósmoklasistów i ostatni apel był końcem, a zarazem początkiem kolejnego etapu w moim życiu, który wprowadził mnie w dorosły już prawie świat.
Tymi wspomnieniami chciałabym udowodnić młodszemu pokoleniu, które właśnie teraz zmaga się ze szkolnym trudem, że szkoła podstawowa z perspektywy czasu to osiem lat fajnych i nowych przeżyć i to w dużej mierze od nas zależy, jakie będziemy mieć z nią wspomnienia.
Niestety osiem lat szkoły podstawowej minęło bardzo szybko. Ze wzruszeniem wspominam szkolny czas. Miałam doświadczonych nauczycieli i wspaniałych kolegów, z wieloma z nich do dnia dzisiejszego utrzymujemy dobre relacje. Trzy lata z rzędu pełniłam funkcję przewodniczącej klasy i angażowałam się w życie szkoły.
Bal ósmoklasistów i ostatni apel był końcem, a zarazem początkiem kolejnego etapu w moim życiu, który wprowadził mnie w dorosły już prawie świat.
Tymi wspomnieniami chciałabym udowodnić młodszemu pokoleniu, które właśnie teraz zmaga się ze szkolnym trudem, że szkoła podstawowa z perspektywy czasu to osiem lat fajnych i nowych przeżyć i to w dużej mierze od nas zależy, jakie będziemy mieć z nią wspomnienia.
Wspominała
Pani Irmina Bogdanowicz (nazwisko rodowe Mikłaszewicz)
Wspomnienia zebrał i zapisał Damian Bogdanowicz z klasy VI a
Wspomnienia zebrał i zapisał Damian Bogdanowicz z klasy VI a
Pewnego popołudnia mama
opowiedziała mi o jej dawnej szkole. Była to Szkoła Podstawowa nr 36 w Bydgoszczy.
To przyjemne uczucie, bo ja również do niej uczęszczam.
Historia mamy i naszej szkoły
związana była z przeprowadzką. Kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego przeprowadziła
się na Piaski. Dlatego nic jej się nie
podobało. Czuła tęsknotę i osamotnienie. Na szczęście wychowawczyni tak poprowadziła klasę, że po kilku dniach
już było bardzo dobrze.
Z opowieści mamy wynika, że za wiele
się nie zmieniło. Budynek nadal bardzo przypomina ten z minionych lat. Chociaż
trochę zmian jednak musiało nastąpić.
Za
jej czasów był sklepik szkolny, w którym kupowała różne produkty. Lekcje
prowadzone były tak jak w tych czasach, tylko dzieci miały większy szacunek do nauczycieli, bardzo ich
słuchano, ponieważ konsekwencjami braku dyscypliny był zły stopień lub uwaga.
Skala ocen wynosiła od (najgorszej) 2 do (najlepszej) 5. Nasza szkoła zawsze
miała wysoki poziom nauki, dzięki czemu łatwiej było mamie w dalszej edukacji. Klasy
były liczne i dochodziły nawet do 36 –
40 uczniów. Numeracja była od A do D, mama była w C.
Rozmieszczenie sal troszkę się
zmieniło, bo szatnia była w innym
miejscu (naprzeciwko sali gimnastycznej), a świetlica rozciągała się aż przez teraźniejszą
szatnię. Trzeba było nosić mundurek i tarcze - zielone dla wszystkich i czerwone dla dzieci
ze świadectwami z paskiem. W okresie jesiennym i zimowym zmieniano obuwie, na takie, w których można było
uczestniczyć na zajęciach wychowania fizycznego. Właśnie na tych zajęciach
najbardziej mamie podobało się wchodzenie na linie pod sam sufit, a najbardziej
nie lubiła skoku przez kozła, zawsze siadała na podłogę i mówiła, że nie
skoczy, i chce dostać 2. Mama nie
przypomina sobie olimpiad, ale za to organizowano nawet kilkudniowe wycieczki i
różne konkursy.
Tak jak dziś, w porze obiadowej,
po całej szkole każdego dnia unosił się zapach pysznego posiłku. Również w jej
czasach zdarzały się bójki między uczniami, ale nie w budynku, umawiano się po zajęciach w różnych
miejscach. Raczej nie robiono w szkole świąt typu Wigilia, ale były różne apele
mówiące na przykład o jakimś święcie lub wydarzeniu. W tej podstawówce zdarzały
się również pierwsze miłości i przyjaźnie. Najlepiej zapamiętane przez moją
mamę przeżycia, to pięknie pachnące drzewa na boisku szkolnym, przyjaźń z ławki
szkolnej, która trwa do dziś i cudowny klimat na przerwach. Tłoczne korytarze wypełnione radosnymi dziećmi lub pauzy spędzane na boisku. Na
dworze było pewne piękne, tajemnicze miejsce z ławeczką. Mieściło się za
szkołą, tam toczyły się najszczersze i
najskrytsze rozmowy. Nierzadko nawet
pojedynki i inne wygłupy, bowiem nikt nie widział. Chodzenie tam było
zabronione, więc jak tylko nauczyciele dostrzegli obecność uczniów, to natychmiast
przeganiali ich na boisko główne szkoły.
Nauka jest ważna, ale bez
wątpienia to ludzie tworzą klimat szkoły. Do dnia dzisiejszego są jeszcze
nauczyciele, którzy tworzyli te szkołę i nadal są w pamięci wielu absolwentów. Mama jest przekona o wpływie szkoły na
kształtowanie młodego człowieka. Dobry wychowawca potrafi spoić tak klasę, że nawet jeśli czas rozdzieli wielu z nich, to
poczucie solidarności i jedności zostaje
w sercu. Szkoła to wielka rodzina. Klasa,
to rodzina… powtarzała Wychowawczyni … i powtarza do dziś…
Mama wiąże ze szkołą wielki sentyment.
Często wspomina różne sytuacje, czasami się nawet powtarza, ale to dlatego, że nie chce
zapomnieć tych beztroskich chwil. Tak
mogę podsumować wspomnienia mojej mamy.
Wspominała
absolwentka Szkoły Podstawowej nr 36, Pani Katarzyna Macioszek
Wspomnienia
zebrała Anna Macioszek z klasy VI c
Dzisiaj jestem ponad 40-letnim mężczyzną, ale często w myślach wracam
wspomnieniami do czasów szkolnych. Szkoła podstawowa, do której chodziłem i do której teraz chodzi moja córka, czyli
Szkoła Podstawowa nr 36 w Bydgoszczy, była wybudowana w latach 60-tych XX
wieku. Była to jedna z 1000 szkół na
1000 lat państwowości polskiej. I pomimo tego, iż w latach 80-tych (czyli
wtedy, kiedy ja się tam uczyłem), była stosunkowo nową szkołą, to już posiadała swoje tajemnice. Przykładem
mogą tu być piwnice szkoły nazywane podziemiami. Szkolne piwnice intrygowały
wszystkich chłopaków z mojej klasy. Wszyscy wiedzieli, że piwnice w szkole
stanowiły równocześnie schrony przeciwlotnicze, ale nikt ich dokładnie nie
zwiedził! Wszyscy słyszeli o tym, że piwnice są połączone z włazem na boisku
szkolnym, ale nikt tym przejściem nigdy nie szedł! Wszystkich intrygowały
metalowe śluzy w piwnicy, ale nikt ich nigdy wszystkich nie przeszedł!
Pamiętam, jak pewnego razu ziściły się nasze chłopięce marzenia o tym, aby zwiedzić szkolne
podziemia. Pan woźny poprosił chłopców z mojej klasy, abyśmy pomogli mu
przenieść jakieś kartony. To stworzyło nam możliwość przejścia poza metalowe
drzwi, które pilnowały wstępu do piwnic.
I wtedy naszym oczom ukazały się... - pomieszczenia pełne starych ławek,
zużytych krzeseł i innych ciekawych rzeczy, oświetlonych bladym światłem
żarówki. Po kilku latach, w niektórych z tych pomieszczeń działał szkolny
sklepik oraz szkolne szatnie.
Wspominając moje lata
dzieciństwa nie sposób ominąć wspaniałego, oczywiście w oczach kilkuletniego
chłopaka, lodowiska! Było ono
przygotowywane przez szkolnego woźnego na górnym, a zdarzało się, że i na dolnym
boisku. Często, jako chłopacy ze starszych klas podstawówki, byliśmy proszeni o
pomoc w przygotowaniu miejsca pod lodowisko. Spoczywało na nas bardzo
odpowiedzialne zadanie, bowiem usypywaliśmy wały zaporowe, czyli tak zwane
bandy. A potem pan woźny całymi godzinami lał wodę z węża, która w nocy zamieniała się w lód. Pamiętam, że
podczas ferii zimowych na początku lat 80-tych każdy dzień spędzałem na
szkolnym lodowisku. Tam nauczyłem się jeździć na łyżwach oraz grać w hokej.
Gdzie te piękne mroźne zimy...
Wspominał: Mariusz Rakoca
Zanotowała: Alicja Rakoca z klasy VIc
Jestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisane.
OdpowiedzUsuń